Na pewnej budowie, gdzie miałam nadzór i sprawy toczyły się swoim zwykłym torem, bardzo aktywnie działała pewna energiczna pani inwestor. Działała, czyli przyjeżdżała codziennie, krzątała się, przynosiła kawę, pytała, oglądała, słuchała plotek. Była bardzo miła, ale też lubiła wiedzieć, co się dzieje. To chyba nic złego? Pewnie nie! Tyle tylko, że szef ekipy powiedział mi wprost: nie możemy nic przy niej zrobić. Robota, gdy ktoś patrzy nam na ręce, to nie robota. A jeszcze jeśli z grzeczności wstajemy od tych narzędzi, myjemy te ręce, pijemy tę kawę i rozmawiamy uprzejmie nawet te pół godziny, ale codziennie, to ja po tygodniu mówię: dla spokoju będziemy pracować w nocy. W jakich sytuacjach „pańskie oko konia NIE tuczy?”
Znasz ten dowcip?
Z Twojego punktu widzenia budowa to dżungla, gdzie wiele się dzieje i nie masz pewności, czy to, co widzisz, jest tym, co powinieneś zobaczyć. Wiem, teraz są czasy niepewności i ograniczonego zaufania, poza tym przecież płacimy za remont niemałe pieniądze i mamy wysokie wymagania. Nasłuchaliśmy się historii o błędach na budowie, nieuczciwych pracownikach, alkoholu, lenistwie, wiec naturalnie czujemy, że musimy mieć rękę na pulsie.
Tylko to nam zbyt wiele nie da.
Wszystkich błędów jako laicy nie wyłapiemy, namiotu na budowie nie rozłożymy, stracimy czas, zaś pracownicy stracą nerwy..
Co nam pozostaje?
- Po pierwsze, wybrać ekipę z referencjami (z polecenia) która niczego „nie spitoli”.
- Po drugie, podpisać umowę z karami za opóźnienia (nieterminowość to jest największy problem na budowach)
- Na koniec: postępować uczciwie, ale nieprzesadnie hojnie z zaliczkami. Umówić się na konkretne pieniądze za dany etap i tego się trzymać.
Bądźmy wymagający, ale też ufajmy. Jak nie wiemy, pytajmy (także innych specjalistów). Bądźmy uprzejmi. Miejmy szacunek. Jak w każdej relacji międzyludzkiej, także na budowie więcej uzyskamy po dobroci, niż po złości. Ekipa się dla nas postara trochę bardziej, jeśli będziemy traktowali ich jak równorzędnych partnerów. Wpuści pana od kablówki, poczeka z kluczami na przyjazd stolarza, przyjedzie z rana zabezpieczyć podłogę na naszą specjalną „uprzejmą prośbę”. Tak jak w życiu – negatywna motywacja nie da nam spodziewanych efektów.
A więc jak powinniśmy działać?
Odwiedzamy budowę pod koniec dnia
– Trzeba odwiedzać budowę regularnie. Jeśli jest to początkowy etap, i dużo się na niej dzieje, to nawet co 2, 3 dni. Proponuję robić to jednak pod koniec godzin pracy wykonawcy – wtedy powinien mieć spokojniejszy czas na rozmowę.
Korzyść: pracownicy lub szef będą mieli możliwość, żeby skupić się na nas i na naszych pytaniach. Lepiej żeby mogli z nami porozmawiać na spokojnie, zamiast przeżywać gonitwę myśli, że schnie im gips, albo ze właśnie mieli jechać po klej.
Sprawdzamy pracę na odpowiednim etapie zaawansowania
– Jeśli mamy architekta, który nadzoruje prace, możemy się spodziewać, że w kluczowych momentach będzie sprawdzał prawidłowość prac. Jeśli go nie mamy, róbmy to sami, ale wtedy, gdy prace są na zaawansowanym etapie. Na przykład: jeśli panowie robią elektrykę, poczekajmy aż zrobią bruzdy, położą kable, i wtedy, z projektem w ręku policzmy, czy zwyczajnie nie zapomnieli o jakimś gniazdku.
Korzyść: nie wyjdziemy na czepialskich. A przy następnym etapie prac ekipa będzie bardziej pilnowała czy wszystko na pewno jest zrobione, zanim powiedzą, że już można odbierać prace. Nie damy im wymówek na niechlujstwo, że niby „jeszcze nieskończone”.
Szanujemy dni wolne od pracy
– Jeśli nie mamy czasu na odwiedzanie budowy w dni robocze, zaglądamy do mieszkania w weekend. Wtedy na spokojnie możemy wszystko obejrzeć. Jeśli coś Cię zaniepokoi, nie pisz jednak od razu esemesów, maili z listą poprawek, ani nie dzwoń! Uszanuj, że jest weekend. Porób zdjęcia i bardzo uprzejmie i miło zadzwoń lub przyjedź na budowę w poniedziałek rano. Pamiętaj, że wiele prac oglądasz w stadium, gdy nie są dokończone. Mogą Cię zatem niepokoić zupełnie normalne rzeczy. Lepiej o tym porozmawiać i masz wszelkie prawo do wyjaśnień, ale też uszanuj prawo ekipy do odpoczynku i nie rozpoczynaj tematu w dzień wolny od pracy.
Korzyść: oferując drugiej osobie empatię, zazwyczaj możesz liczyć na otrzymanie empatii w rewanżu. Zaowocuje to lepszym dla Ciebie załatwieniem sprawy. Rozmawiając na spokojnie i ze spokojnym, wypoczętym człowiekiem, sprawisz, że rozmowa będzie też bardziej merytoryczna. Zawsze lepiej jest porozmawiać, niż pisać (słowo pisane interpretujemy łatwiej jako zarzut).
Wymagasz od innych? Wymagaj też od siebie.
– Jeśli są opóźnienia w terminach, sprawdźmy, czy nie ma to związku z naszymi opóźnieniami – może ekipa czekała na innego wykonawcę, którego za późno wybraliśmy? Przemyśl to i szukając rozwiązania, podejdź do zagadnienia sprawiedliwie i otwarcie. Harmonogram ustal razem z szefem ekipy.
Korzyść: jeśli ekipa jest na poziomie, nadal będziecie partnerami na równych zasadach. To dla Ciebie korzystniejsze niż pokazywanie, że rządzi ten, kto płaci. Ekipa dobrze to wie. Lepiej będzie jak powiesz „Zamówiłem za późno wannę, więc musiał Pan czekać z pracami, rozumiem. Zależy mi na czasie – jak Pan widzi zakończenie etapu do przyszłego piątku? Czy coś po mojej stronie może powodować Pana opóźnienia?”
Inne drobiazgi? Trzy magiczne słowa. Proszę, dziękuję i przepraszam.
– Uprzejmość, miły ton, szacunek. Z tymi cechami, jeśli się nimi wykażemy w trudnych warunkach, zajdziemy dalej.
– Szanujmy pracę ekipy. Jeśli zdjęliśmy osłaniającą podłogę tekturę, poprawmy ją po sobie.
sukces każdej realizacji
to współpraca wielu osób.
Jeśli na budowie panuje dobra atmosfera, mimo stresów, ludzie się lubią i umieją żartować, ufają sobie na ile trzeba i pomagają na ile mogą – wszystko idzie lepiej. Te oczekiwania są skierowane również do Ciebie, inwestorze lub inwestorko. Nie wystarczy (dla własnego dobra) zrozumieć, że pańskie oko konia nie tuczy.
Ty też masz swoje obowiązki wobec zatrudnionych wykonawców.
Jakie? Przeczytaj w poniższym wpisie.
Czy potrzebujesz bezpośredniej porady w sprawie związanej z Twoją inwestycją?
Zapraszam do mojego wnętrzarskiego pogotowia – proste porady, także na odległość.